
Spotkanie Wigilijne w lesie to długa i uroczysta tradycja- przynajmniej dla nas myśliwych.
Z tej okazji na zbiórce w dniu 22 grudnia spotkali się prawie wszyscy członkowie koła. Tradycją jest również to, że polowanie wigilijne prowadzi Prezes koła.
Jak zwykle zbiórka, omówienie spraw bieżących, rozdanie kartek i odprawa przebiegła szybko i sprawnie.
Rozsiedliśmy się wygodnie do samochodów Kolegów, którzy jak zwykle zdecydowali się zabrudzić auta i pomóc w prowadzeniu polowania: Mateusza, Janusza, Sławka i Macieja.

Ciągnikiem przejeżdżał akurat Paweł G, więc podczepiliśmy mu naszą bonanzę z zawartością w postaci kilku myśliwych.
Dopisały nam zdalnie sterowane pieski specjalne. Podobno najlepsze w tej części Europy.

Plan przewidywał opolowanie Puszczy oraz tego co się jeszcze uda do końca dnia, ale wszyscy chyba czuli , że jak zwykle nie będzie łatwo...
Razem z Wojtkiem, Łukaszem, Sławkiem, Jasiem i Darkiem rozsiedliśmy się na urządzeniach we wnęce od strony Szczańca.
Oczywiście dojechać nie było łatwo, a my zamówiliśmy usługę z dowozem pod wysiadki. Sławek i Jasiu zadanie wykonali.
Pieski weszły do miotu, za nimi podkładacze i naganiacze. Myśliwi załadowali swoje pukawki. Ptaki zaczęły opuszczać w pospiechu swoje gniazda , a dziki i inne zwierzaki zaczęły wybiegać z miotu tak szybko jak to możliwe. Wtedy myśliwi zaczęli strzelać itd...
Można powiedzieć, że to normalny i standardowy scenariusz na każdym dobrze przygotowanym polowaniu zbiorowym, ale....tutaj jednak dodatkowo występowało coś takiego jak déjà vu, czyli
mniej więcej 20-minutowy "dzień" świstaka ( właściwie powinno być "dzika"). Inaczej mówiąc co około 20 minut ( w porywach do pół godziny) ktoś w zasięgu mojego wzroku- nie wyłączając mojej osoby- wstawał i powtarzał w kółko te same czynności, które polegały na celowaniu ( lub nie) i strzelaniu.
Pierwszy ogień otworzył Łukasz, później Jasiu i Wojtek. Potem Darek , ja i Sławek. Za 20 minut znowu Łukasz, Jasiu, Wojtek i tak dalej w kółko.... (Będę na najbliższym walnym zebraniu wnioskował o to, aby ten szczególny miot nazywać oficjalnie " Karuzela").
To samo działo się na innych stanowiskach na wszystkich liniach.
Przez całe pędzenie wokół miotu działała hukowa karuzela, lub jak kto woli meksykańska fala. Teraz już wiedzieliśmy , że to jest pierwszy i ostatni miot w tym dniu.
Dochodziło nawet do przypadków, kiedy Koledzy prawie spadali z zasiadek , o które obijały się wybiegające z miotu niezliczone ilości dzików.

Nie znam konkretnych przypadków ze
stanowisk na innych liniach oprócz przypadku Henryka, który musiał bronić się przez nacierającymi dzikami i zużył przy tym cały zapas posiadanej amunicji. W pewnym momencie została mu już tylko kolba. Dziki na szczęście zaprzestały ataków.
Naganka po dojściu do końca miotu przeszła jeszcze raz w przeciwnym kierunku. Powoli kończyła się amunicja i nie było mowy o dostawach nowej. W końcu ktoś podał komendę " koniec".
Wszyscy odetchnęli w ulgą ,a my zaczęliśmy liczyć straty. Na 6 naszych stanowiskach zatrzymaliśmy 12 dzików. To tylko wycinek całej pracy wszystkich obecnych na polowaniu.
W sumie polowanie zakończyło się po tym miocie, a na pokocie położyliśmy 27 dzików i 2 kozy.
Jak na pędzenie tylko 1 miotu jest to rekord koła ( jeżeli możemy użyć słowa "rekord" w takiej sytuacji). Wszystko to jednak dzięki wzorowej organizacji, naganiaczom i podkładaczom , a także pieskom.
Nie obyło się bez wpadek podczas transportu powrotnego, bo teren był naprawdę ciężki. Wóz transportowo- przeprawowy Sławka uległ błotnemu dokowaniu. Na szczęście Mateusz miał w swoim wozie grubą linę i jak zawsze nikt nie został bez pomocy Kolegów.
Podobnie było pewnie na innych liniach, ale my zdecydowanie mieliśmy najgorsze warunki.
Tak oto przebiegało polowanie zasadnicze pełne emocji oraz różnych niespodzianek.
Na symbolicznym pokocie zwierza położyli : Piotr- 4 dziki i koza, Łukasz- 3 dziki, Tomasz- 3 dziki, Wojtek- 3 dziki, Mateusz- 2 dziki, Henryk- 2 dziki, Andrzej - 2 dziki, Darek- 2 dziki, Ryszard- 1 dzik, Paweł - 1 dzik, Maciej- 1 dzik, Sławek- 1 dzik, Leszek - 1 dzik, Janusz - 1 dzik, Wojtek Ż - 1 koza.
Bezapelacyjnie królem polowania ogłoszono Piotra, stopień niżej stanęli Łukasz i Tomasz. Na pudło załapał się także Wojtek.
Po wszystkim była kolęda przy obelisku Kolegów, którzy już polują u Świętego Huberta.
Wieczór wigilijny zaczął się od opłatka, było wspólne śpiewanie kolęd oraz degustacja potraw.
Było miło i ciepło. Takich polowań życzę wszystkim, którzy raczyli przejrzeć tę notatkę i nie tylko.
Darz Bór
Tekst i fotki
Andrzej Sidoruk
Comments