W tym roku polowanie andrzejkowe odbyło się dokładnie 30 listopada, a więc nazwa polowania była jak najbardziej trafiona.
Jak to zwykle bywa na polowaniach zbiorowych, przed zbiórką odbywały się różne rozmowy zwykłe i te zakulisowe, omawiano strategię walki z ASF, a także plany "przejazdu" przez łowisko.
Łowiecka Brać
Policzono 25 uczestników uprawnionych do strzelania oraz 5 podkładaczy z pieskami.
Józef oraz Weronika wykazali się podczas odtwarzania sygnałów łowieckich, a jedyny na stanie w tym dniu Andrzej obdarzył wszystkich skromnymi mikropaczuszkami żywnościowymi. Jak się później okazało niektórzy trafili na paczuszki nasączone środkami odstraszającymi wszelką zwierzynę.
Prowadzący polowanie - Michał - dzielnie odprawił całe towarzystwo przy pomocy Macieja, Mateusza oraz Pawła. Jak zwykle podzielono nas na grupy i wysłano do lasu.
Pierwsze mioty w rejonach 33, 1 oraz 2 lekko obniżyły nasze oczekiwania i uśpiły czujność.
Przerwa gastronomiczna po 3 miocie dodała sił i przygotowała nas na miot marzeń i nadziei.
Zdecydowano podnieść upadające morale polujących i wysłano nas na słynne już w całej zachodniej części Polski "Jeziórka".
Mnie przypadła ambona na pierwszym przesmyku, całkiem obiecujące miejsce.
Po rozstawieniu wszystkich polujących naganka w końcu ruszyła do przodu.
Nudów nie było, zaraz po ruszeniu naganki pieski obudziły całe hordy dzików i jeleni już na początku miotu.
Ktoś otworzył ogień i tak już zostało na dobre 20-30 minut. Nie było chwilki spokoju- cały czas w powietrzu krążyło echo poprzedzających wystrzałów i silne porywy powietrza. Drzewa zaczęły błyskawicznie gubić liście. Do tego ktoś następny ciągle strzelał i strzelał , tak w kółko. Pełna kwadrofonia wzmocniona potężnym rykiem kosmicznego wiatru.
Beethoven ze swoją "Piątką" został daleko w tyle.
Niesamowite efekty dźwiękowe wygrały ze wszystkimi znanymi mi utworami muzycznymi. Dla niektórych był to straszny hałas, ale i emocje związane z nadziejami, że za chwilę i my zaczniemy strzelać do czegokolwiek...
W końcu ucichło i nic... Naganka dotarła na wysokość mojej ambony , przejście około 600 metrów zajęło grubo ponad godzinę. Działo się na początku miotu i niestety wszystkie dziki uszły bokiem.
Może to dobrze, że ucichło i nic tutaj nie doszło. Nie wiem czy mógłbym cokolwiek precyzyjnie trafić przy takim wietrze. Schodząc z ambony zauważyłem taki oto widok i nie wiem, czy to ten silny wiatr poskręcał drabinę czy już tak było na początku.
Później popędzono miot jeszcze raz w odwrotnym kierunku. Kilku Kolegów znowu uruchomiło swoje sztucery, ale z różnym skutkiem.
Nastąpił koniec pędzenia i zaczęło się podejmowanie upolowanej zwierzyny.
W czasie oczekiwania Koledzy urządzili zawody traktorowe.
Konkurencje punktowane to :
Przejazd z V max z podczepioną bonanzą przez lepkie i przepastne bagna ( spotykane tylko na Jeziórkach).
Cofanie na pełnym gazie bez bonanzy do celu.
Wyciąganie kolegi z lepkiego bagna , który tam właśnie zacumował i zanurzył się do poziomu lusterek. Nie wspomnę o podczepionym balaście kontrolnym.
Czwarta konkurencja( wyciąganie na czas samej bonanzy z kanału ) nie doszła do skutku z powodu braku obecności w/w przyczepy w kanale.
Udział w zawodach wzięli Paweł w czerwonym ciągniku oraz Marcin w ciągniku zielonym.
Lepszy okazał się Marcin. Gratulujemy.
Ekipa sprzątająco- dochodzeniowa dokończyła czynności związane z transportem upolowanej zwierzyny do chłodni. Wszyscy udali się na zbiórkę wieńczącą polowanie.
Jak się okazało strzały na Jeziórkach nie poszły na marne.
Na pokocie położono 5 dzików i 3 łanie jelenia.
Oddano hołd upolowanej zwierzynie , udekorowano króla, którym ogłoszono gościa zaproszonego- Tomasza, który pozyskał łanię oraz zastępców króla- Macieja i Wojtka, którzy również upolowali po 1 łani . Po zakończeniu polowania udano się na posiłek...
Tekst i fotki film
Andrzej Sidoruk Piotr Czepiżak
Comments