top of page

Polowanie zbiorowe 16.11.2019


Kolejne udane i efektywne polowanie miało miejsce 16 listopada.

Polowanie poprowadziła odwrotnie niezawodna i znana z poprzedniego polowania dwójka Kolegów .

Określenie " odwrotnie" nie oznacza prowadzenia polowania od tyłu ( nie wiem czy to jest możliwe ), ale zamiany ról- tym razem polowanie prowadził Kolega Darek Łuka przy pomocy Kolegi Mateusza Czepiżaka.

Koledzy , którzy przybyli na polowanie wiedzieli, że jak zwykle trzeba zabezpieczyć się w dużą ilość amunicji, której nie może zabraknąć w czasie polowania. W przeciwnym razie pozostają tylko występy w nagance lub dobre stosunki z Kolegami , którzy posiadają tzw. automaty ( Ci podobno noszą plecaki do których wchodzi dużo amunicji). Tak czy inaczej wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do większych pokotów niż te w innych kołach.

Mieliśmy zatem na polowaniu 24 sztucery i co najmniej 24 paczki amunicji czyli około 500 sztuk.

Pierwszy miot nazywany "Kościółkiem" został popędzony sprawnie dzięki dobrej nagance i przede wszystkim 3 ogarom, które przyjechały ze swoim podkładaczem aż z Gubina. Zaangażowanie do polowania Kolegi podkładcza razem z tymi psami było strzałem w dziesiątkę. Nie wspomnę o specjalnych zabiegach przeprowadzanych wcześniej przez Kolegów prowadzących w celu zapewnienia uczestnikom polowania odpowiednich widoków…

Podczas pędzenia 1 miotu miałem zaszczyt zająć stanowisko niedaleko Kolegi Stanisława Czepiżaka, który jednym celnym strzałem położył w ogniu potężnego odyńca w orężem , który niewątpliwie będzie budził podziw członków komisji oceny medalowej trofeów .Medal murowany !

Odyniec czekał do samego końca i trochę zaskoczył Kolegę Stacha szarżując na ślepo w kierunku stanowiska. Nie miał jednak żadnych szans i według relacji Stanisława zatrzymał się zaraz po odpaleniu ładunku prochowego.

Podczas tego pędzenia jeszcze kilka dzików podzieliło los opisywanego odyńca. Strzały sypały się głównie na lewej flance, ale niestety nie doszły do mojego stanowiska.


Następne pędzenie przeprowadzono na połączonych miotach rejonów 3 oraz 4.

Tutaj również odkryto w środku całkiem dużą dziczą watahę, która zgodnie z książkowymi zaleceniami przemierzyła cały miot i na samym końcu napotkała silny ogień czołowej linii myśliwych.

W tzw. międzyczasie któryś z przelatków wychylił się nieco poza linię miotu po prawej stronie i to wystarczyło , aby gość zaproszony Marek Zaborowski wykorzystał tę sytuację w sposób perfekcyjny. Większość z reszty dzików miała szczęście i udało im się umknąć przed latającym ołowiem wypuszczanym z luf Kolegów Tadeusza Kucery, Michała Bucherta i Gościa Piotra Barczaka.

Tak silna zapora ołowiowa postawiona przez Kolegów okazała się jednak zgubna dla kilku innych osobników.


Rejon numer 11 to następne miejsce, w którym działy się dziwne i nieprzewidziane rzeczy.

Stałem na rogu miotu ( razem z busem koloru białego pozostawionym przez mojego Kolegę Darka- w razie czego było gdzie się schować ;-))) i mogłem podziwiać po jednej stronie celne strzały do dzików, które na pełnym gazie wyjeżdżały z miotu. Na drugiej stronie widziałem natomiast dziwne zjawisko: Pod koniec pędzenia dosyć długa, bo licząca 37 dzików wataha postanowiła w końcu opuścić miejsce zagrożenia i powoli zaczęła przecinać linię myśliwych oddalając się od czoła miotu. Dziki nie wiedziały jednak tego , że po prawej stronie stoi gotowy już Wojtek Żyła, który zabrał na polowanie swój automat w kalibrze 9.. coś tam. Zacząłem więc liczyć nie tylko dziki, ale i strzały oddawane przez Wojtka i kolegę z linii.

Wszystko nabierało coraz większego tempa, gdy w pewnym momencie ktoś wyłączył dźwięk. 17-sty dzik wybiegał właśnie z miotu a tu nic… i nic… cisza. Dziki zaczęły nawet zwalniać, ale i to nic nie pomogło. Kiedy 37, czyli ostatni dzik oddalił się w zupełnej ciszy na bezpieczną odległość pomyślałem sobie, że może z wrażenia koledzy zemdleli i trzeba będzie ich cucić. Nic z tych rzeczy.

Okazało się, że Kolega Wojtek uczciwie zapracował sobie na medal za zacięcie, ale nie takie myśliwskie tylko zacięcie broni ( potocznie zwanej automatem). Trzeba jednak oddać prawdę o uziemieniu przez Kolegę 3 dzików w ogniu i spudłowaniu pozostałych 34- do których w ogóle nie strzelał.

Niestety statystyki są nieubłagane, co zrobić...


W następnych 2 miotach w zasadzie działo się normalnie i bez większych sensacji.


W sumie opolowano 5 miotów co dało imponujący pokot w postaci : 20 dzików, 2 kóz i 3 lisów.

Wielkie uznanie dla Kolegów Darka i Mateusza, którzy wzorowo przygotowali mioty.


Ostatecznie i zasłużenie królem polowania został Kolega Wojtek Żyła, który pozyskał 4 dziki i spudłował 34 inne ;-).

Pierwszym wicekrólem ogłoszono Kolegę Rafała Ślozowskiego- 2 dziki, koza oraz lis.

Następnym wicekrólem zostal Kolega Michał Buchert- 3 dziki.

Kolega Stanisław Czepiżak został wicekrólem specjalnym za pozyskanie odyńca z wieeelkim orężem.

Po krótkiej przemowie Prezesa i uhonorowaniu Kolegów medalami nasz wybitny zespół trębaczy w osobach Rafała Ślozowskiego, Józefa Nowickiego oraz Zygmunta Hammerlinga odtrąbił sygnały łowieckie odpowiednie dla każdego rodzaju zwierzyny znajdującej się na pokocie i w ten sposób oddano zwierzynie hołd.


Dalej jak to zwykle nasz nadworny kucharz Kolega Henryk Halczak nalewał zupę do talerzy oraz serwował inne przekąski, a ja zrobiłem kilka fotek. Było cieplutko i miło.


Darz Bór

Tekst i fotki Andrzej Sidoruk


bottom of page